wtorek, 7 marca 2017

Peeling do twarzy

Witam serdecznie,

jakiś czas temu zaczęłam używać nowego peelingu do twarzy. Peeling jest marki Bioamare. Kupiłam go jeszcze w ubiegłym roku i czekał aż skończę poprzedni.

Na początek parę słów ogólnie o produkcie. Peeling dostaniemy w przezroczystej tubce. Producent chwali się dobrym składem, peeling jest dosyć drogi, za tubkę o pojemności 75 ml zapłacimy 16-20zł. Kupiłam peeling z Kakaowca - domowa mikrodermabrazja. Zawiera korund i olej inca inchi. Jest to peeling nawilżający, przeznaczony do skóry suchej i normalnej. Sam produkt ma pomarańczowy kolor, granulki są bardzo drobno zmielone, z dodatkiem jakiejś oliwki. Jest to produkt w 100% organiczny.
Tubka z peelingiem
 Skład:
Prunus Amygdalus Dulcis Oil (Olej ze słodkich migdałów), Alumina (korund), Vitis Vinifera Seed Oil (olej z pestek winogron), Glycerina (gliceryna), Helianthus Annuus Seed Oil (olej słonecznikowy), Tocopheryl Acetate (witamina E), Aqua (woda), Sucrose Laurate, Theobroma Cacao Extract, Plukentia Volubilis (Sacha Inchi) Seed Oil, Orange Oil, Annato Seed Extract, Citral, Citronellol, Limonene, Linalool

Etykieta ze składem peelingu

Moja opinia:
Już na początek peeling mnie niemiło zaskoczył. Rozwarstwił się na trzy części - na samym dole sam pył/miał peelingujący, potem jakiś żel i na samej górze olejek/oliwka. Przy pierwszym użyciu nie wiedziałam że się rozwarstwił, nie pamiętałam w jakiej formie był gdy kupowałam - po prostu nie zwróciłam na to uwagi. Także pierwsze kilka właściwie razy użyłam samych "ziarenek" peelingujących. Efekt dosyć drastyczny i szorstki. Nie chciał się zbytnio rozprowadzać, był bardzo suchy.


Rozwarstwiony peeling
Zbliżenie na rozwarstwiony peeling
 

Potem gdy produktu ubyłu ociupinkę to w końcu udało mi się go jakoś wymieszać ściskając tubkę. Tu z koleji nie wiedziałam jak długo to powinnam mieszać i przy otwarciu wylała mi się masa olejku - dobrze że otworzyłam go nad wanną.



Peeling po wymieszaniu


Peeling po wymieszaniu
Nie używam peelingu codziennie, zwłaszcza tego, bo jest zbyt drobno zmielony i przez dobrą chwilę po jego zmyciu czuję, że skóra twarzy jest podrażniona, wręcz obolała. Natomiast nie powoduje jakiś zaczerwienień i raczej dobrze oczyszcza. Nie uczuliłam się na niego, nie wyskakują mi po nim żadne niedoskonałości, także swój główny cel spełnia bardzo dobrze. Przy kolejnym użyciu peeling znowu był rozwarstwiony i trzeba dosyć mocno i długo nim wstrząsać, żeby połączył się w formę, której da się używać. Taki połączony jest już dużo wygodniejszy w użyciu, łatwiej go rozprowadzić, chociaż jak dla mnie zbyt mocno czuć ten olejek pod palcami. Niestety w każdej formie bardzo ciężko mi go zmyć z twarzy wodą. Niby się zmywa, ale kilka razy muszę twarz przepłukać, i cały czas mam wrażenie, że drobinki gdzieś zostają. Zwłaszcza czuję jakby przy zmywaniu wpadały mi do oczu i muszę je dodatkowo przemywać. Ponadto opakowanie jest kiepskie. Może to tylko mój egzemplarz ale nie mogę dokładnie zamknąć tubki, ten bolec domykający nie chce wejść. Produkt zatem odpada na podróże, bałabym się że otworzy się w kosmetyczce i wszystko będzie w tym olejku.

Teraz pod koniec używania peelingu, jest jeszcze gorzej. Została maja olejku, żelu prawie nie ma, jest jeszcez sporo drobinek. Po wymieszaniu jest bardzo oleisty i w końcu łatwo go rozprowadzić, ale zmycie go zwykłą wodą jest niemal niemożliwe. Musiałam użyć żelu do mycia twarzy żeby jakoś się z nim uporać. Poza tym te miejsca, których nie umyłam żelem mają tłustą powłokę. Podejrzewam, że już go nie zużyję do końca i wrócę do tego, który używałam poprzednio.

Podsumowując, z jednej strony peeling spełnia założenia - oczyszcza skórę, nie podrażnia na dłużej, nie powoduje niedoskonałości. Natomiast z drugiej strony, jest dosyć drogi (ok. 20zł za 75 ml), tubka mała, nie da się jej zamknąć dokładnie. Głównymi wadami są rozwarstwianie produktu i problemy przy zmywaniu. A także to uczucie podrażnienia skóry zaraz po użyciu. Zdecydowanie nie kupię go ponownie. Produkt na tyle mnie zdegustował, że mocno też zastanowię się nad kupieniem jakiegoś innego produktu tej firmy.

Pozdrowienia od Zakupoholiczki na odwyku

sobota, 7 stycznia 2017

Tusze do rzęs, których już nie kupię

W dzisiejszym poście parę słów o totalnych porażkach makijażowych. Konkretnie będzie o tuszach do rzęs. Z moich początków makijażowych niezbyt miło wspominam Maybelline. Jakieś za gęste były dla mnie, zbyt sklejały rzęsy. Po prostu nie.
Potem długo używałam tuszy do rzęs Yves Rocher pogrubiających i tuszu Queen Attitude z Bourjois. Ten ostatni to mój zdecydowany ulubieniec pachnący szafirkami. Dobrze rozdzielał i wydłużał. Nie rozmazywał się i zasychał niemal od razu.
Niestety Queen Attitude jest już niedostępny stacjonarnie, a nie zawsze chce mi się go zamawiać online. Dlatego jestem w trakcie poszukiwań tuszu, który mi go zastąpi. Jak na razie poszukiwania idą w kratkę i na jeden tusz niezły przypada kilka złych :( Postanowiłam wypróbować najpierw kilka innych tuszy z Bourjois. O ile One Second był całkiem przyzwoity (trochę za bardzo się osypywał po paru godzinach, ale poza tym nie sklejał i dawał fajny ekekt pogrubienia i wydłużenia), to już dwa kolejne tusze tej marki po paru użyciach wylądowały w koszu. Pierwszy z nich to Mascara Volume Clubbing Waterproof - nie wiem czy występowała w wersji niewodoodpornej, ale ta, która kupiłam nie nadawała się do niczego. Tusz już po chwili się osypywał, przy zmywaniu było tylko gorzej. Cały tusz zamieniał się w płatki, które roznosiły się po całej twarzy. Drugi tusz to Volume Glamour Max Holidays Waterproof - to samo, tusz się osypuje, nie tak bardzo jak poprzednik ale dalej pojawiają się te wkurzające płatki pod okiem. Dodatkowo podrażniał mi oczy, przy soczewkach już po paru minutach coś mnie drapało w oko. Pewnie to kwestia tych osypujących się farfocli.
Skoro tusze Bourjois nie sprawdziły mi się, postanowiłam kupić coś tańszego - Studio Lash instant volume z Miss Sporty. No i kolejny niewypał. Efekt na rzęsach średni, za to czas jaki tusz potrzebuje na zaschnięcie na rzęsach był niebotycznie długi. Po 20 minutach dalej sie odbijał i brudził. Niestety nie jestem w stanie zaprzestać mrugania na tak długi czas, więc tusz poszedł w odstawkę.
Tym razem stwierdziłam, że kupię tusz z Yves Rocher - kiedyś je lubiłam. Wybrałam coś z nowych tuszy, czyli Mascara Volume Elixir, która ma wzmacniać rzęsy. Zamiast czarnego kolor brązowy (dawniej mój ulubiony na dzień). Okazało się to kolejnym niewypałem. Na początku myślałam, że tusz ma głównie dodawać objętości i się trochę zawiodłam, bo efekt na rzęsach był słaby. Bardzo sklejał, ledwo co pogrubiał i prawie nie wydłużał, a w dodatku strasznie ciężko maluje się szczoteczką, tusz prawie się na nią nie nabiera i nie chce osadzić się na rzęsach. Jest wszędzie wokół, tylko nie na nich, a powieka górna za każdym razem wyciapana. Poprostu średni tusz, który niewiele robił z moimi rzęsami. Potem doczytałam, że on ma wzmacniać rzęsy więc postanowiłam używać go dalej, żeby zobaczyć jak sobie poradzi. I tutaj tusz przeszedł samego siebie. Spieszyłam się na autobus i postanowiłam tylko rzęsy pomalować. Dosłownie pociągnęłam po nich tuszem raz czy dwa i poszłam się dalej szykować. Tusz miał jakieś 15minut na zaschnięcie i wydawało się że wszystko jest ok. Wychodząc nie zauważyłam żeby się rozmazał. Poszłam na przystanek, 15minut czekania przy -15 stopniach, plus 6 minutowa podróż autobusem. Weszłam do galerii handlowej i przeżyłam szok przechodząc koło pierwszego lustra. Cały tusz spłynął z rzęs i osadził się pod okiem, a także odbił plamy na górnej powiecie. Piękna panda, tylko że brązowa. Jedyny plus jaki mogę tu dać, to to że się bez problemu zmył ciepłą wodą. Nie wiem czy tusz nie zdąrzył zaschnąć przed wyjściem, czy postanowił zamarznąć na mrozie i się rozpuścić zaraz po wejściu do galerii, ale efekt był tragiczny. I  chociaż markę Yves-Rocher darzę sympatią i mam kilku swoich ulubieńców wśród ich produktów, to ten tusz do nich nie należy i nigdy więcej nie chcę go mieć koło siebie.

Także czeka mnie testowanie kolejnego tuszu i mam nadzieję, że będzie lepszy od poprzedników.


Pozdrowienia od Zakupoholiczki na odwyku